Środa, godzina pierwsza rano, ja i mój współdzielący rolę emigranta przyjaciel,
kładziemy się spać. Za cztery i pół godziny pobudka i znowu do pracy. Mogłoby
się wydawać, że noc jak każda inna, ale nie tym razem. Leżymy sobie w łóżkach i
z powodu jakiejś nieznanej siły zaczynamy rozmawiać. Z początku tak zwyczajnie
i niewinnie o głupotach. Ale od słowa do słowa i po chwili prowadzimy całkiem
poważną konwersację na najbardziej nurtujące nas obecnie tematy. Wiem, że muszę
iść spać, że pójdę do pracy w tak zwanym, przeze mnie, "zombie mode",
ale rozmowa wciąga coraz bardziej, nakręca mnie i po chwili w ogóle nie jestem
senny. Opowiadam o wszystkich sprawach, jakie mnie aktualnie męczą i z każdym
wypowiedzianym zdaniem czuję się coraz lepiej. Dlatego nie staram się
powstrzymywać, nie unikam zdradzenia się ze swoich najbardziej prywatnych myśli
i uczuć. I to działa! Naprawdę pomaga! Tak prosta, i zdawałoby się przyziemna,
rzecz jak rozmowa pozwala na odczucie ogromnej ulgi. Dlaczego myśli, które cię
gryzą, zamienione w słowa przestają być tak dużym problemem? Wydaję mi się, że
to przez ich kształt czy też formę. Myśl sama w sobie nie ma formy, jest czymś
bardzo abstrakcyjnym dla nas i często nie wiemy jak się z nią uporać. Lecz
kiedy wypowiemy je na głos, myśli nabierają kształtu, w tym przypadku fal
dźwiękowych o określonej długości. A z czymś, co posiada określoną fizyczną
formę, nasz mózg jest już w stanie sobie poradzić. Oczywiście myśli można
wyrazić na inne sposoby, nie tylko przez aparat mowy. Myśli można
zmaterializować poprzez pisanie, rysowanie, granie, ogólnie ujmując, poprzez
tworzenie. Ktoś może powiedzieć: no dobrze, ale takie formy wymagają pewnych
umiejętności lub zdolności, a nie każdy takowe posiada. I będzie miał rację,
ale na szczęście każdy z nas, jeszcze dzieckiem będąc, opanował sztukę
mówienia. Tylko dlaczego nie każdy potrafi mówić to, o czym myśli? To już za pewne
uwarunkowania społeczno-psychologiczne, ale ja wiem jedno - możesz to naprawić.
Możesz przemóc strach przed wyrażaniem uczuć i zacząć mówić o rzeczach, o
których wcześniej się obawiałeś. Wtedy wszystko zaczyna wyglądać inaczej i
często staje się łatwiejsze, ponieważ masz możliwość zdystansować się do
własnych słów, co w przypadku myśli nie jest takie łatwe. Jeszcze lepiej jest
móc powiedzieć wszystko, co masz do powiedzenia, komuś, kto cię wysłucha i
zrozumie twój punkt widzenia. Wtedy, na prawdę, taka rozmowa staje się
lekarstwem. Całe szczęście, że mogę właśnie tak porozmawiać sobie z kumplem, w każdej
chwili, kiedy czuję taką potrzebę, nawet o drugiej w nocy w środku
tygodnia.
Takie coś przydarzyło mi się dzisiaj.
Przegadaliśmy dobre półtorej godziny, ale mogłem powiedzieć wszystko, co tylko
chciałem i tak zrobiłem. Dzięki temu wiem, że teraz nie jestem sam ze
swoimi problemami. Zostałem wysłuchany i (mam nadzieję) zrozumiany. Za pomocą
słów urealniłem kilka ważnych myśli, dzięki czemu wiem, co zrobić z nimi dalej.
A droga przede mną zapowiada się długa, wyboista i kręta (pewnie jeszcze biegnie
nad przepaścią). Ale teraz wiem czego chcę, bo już nie chodzi o jakieś skrywane
rozważania czy pragnienia, teraz chodzi o dopełnienie wypowiedzianych
słów!
I na koniec krótki bilans:
Korzyści - wiele (jak wiele okaże się z
czasem).
Straty - brak, no może jedna...
Środa, 6.50 rano, budzik dzwonił prawie
półtorej godziny temu.
- Cholera, zaspałem do pracy! I jeszcze
czekam mnie dzień w trybie zombie.
Ale i tak warto było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz