Postrzeganie otaczającego nas świata
zmienia się nie tylko wraz z wiekiem, ale także ze zdobytym doświadczeniem.
Śmiem nawet stwierdzić, że te doświadczenie ma większy wpływ na naszą
percepcję, aniżeli sam upływający czas. Zakładając czysto hipotetycznie, że
ktoś przeżyłby wiele lat, ale nie doświadczyłby niczego istotnego, a jego życie
składało się wyłącznie z czynności jedzenia, picia i spania, to czy posiadałby by on własną perspektywę? Jakąś na pewno, byłaby ona bardzo 'czysta', obiektywna i
nieskażona własnymi przeżyciami. Ale to właśnie one kształtują sposób, w jaki
patrzymy na świat. Są to swojego rodzaju filtry, które sprawiają, że każdy
człowiek spogląda na tą samą rzecz w zupełnie inny sposób, po swojemu. To, w
jaki sposób patrzymy na świat, może się zmieniać gdy tylko doświadczymy czegoś
nowego, istotnego, co sprawi, że nasz sposób myślenia nie będzie już taki sam
jak wcześniej. I nie jest to, w żaden sposób, zależne od naszego wieku.
Przytrafić się to może każdemu w dowolnym momencie, zazwyczaj w tym najbardziej
nieoczekiwanym.
Takie wnioski przyniosła mi piosenka,
którą znam i uwielbiam od wielu lat, ale nie słuchałem jej już od dawna. Piękna
ballada polskiej trashmetalowej legendy KAT zatytułowana "Łza dla cieniów
minionych". Tekstu piosenki słuchałem wielokrotnie i to w różnych okresach
swego życia. Najpierw jako nastoletni buntownik, później jako wesoły student,
aż wreszcie jako mniej lub bardziej poważny mąż. W każdym z tym rozdziałów
odczytywałem jej tekst w jeden i ten sam sposób. Niezależnie od tego czy miałem
szesnaście, dwadzieścia dwa czy dwadzieścia sześć lat. Zawsze interpretowałem
ją, jako smutny tekst prawiący o rozstaniu z ukochaną kobietą, która odeszła z
jakiegoś powodu. W zasadzie obecnie odczytuję go bardzo podobnie, a zarazem
całkiem odmiennie, i wszystko to przez jedną zasadniczą różnicę. Kiedyś sądziłem,
że te odejście wiązało się z rozstaniem, takim bolesnym, ale jakże nierzadkim w
dzisiejszych czasach rozstaniem dwojga ludzi, spowodowanym choćby kłótnią,
zdradą czy innym zajściem. Gdy ostatnio ponownie usłyszałem ten tekst od razu
wiedziałem, że on jest o czymś zupełnie innym, tak jakbym słuchał zupełnie
innej piosenki. Owszem jest o rozstaniu, ale tym najgorszym, tym ostatecznym,
którego w żaden sposób nie można cofnąć. Kiedyś w jej słowach doszukiwałem się
zbyt głębokiej przenośni, jakiegoś ukrytego znaczenia. Uważałem, że owe
zdarzanie było na tyle bolesne dla autora, iż musiał użyć tak mrocznych porównań. I
choć teraz słów takich jak: "Na wpół lodowata dłoń, zimne Twe usta, A
jeszcze niedawno ogień tlił..." nie jestem w stanie odnieść do niczego
innego jak do śmierci, kiedyś to potrafiłem. Było tak, ponieważ kwestia śmierci
kogoś bliskiego była mi obca. Znaczenie utworu dostosowywałem do tego, co już
doświadczyłem, dlatego znacznie łatwiej było mi go zrozumieć jako utwór o
rozstaniu.
Dziś nie pozostawia mi on żadnych złudzeń.
Wystarczyło jedno, bardzo nieprzyjemne życiowe doświadczenie, żeby nastąpiła
silna i nieodwracalna zmiana w postrzeganiu świata. Wiek nie ma tu żadnego
znaczenia, tylko przeżycia. Gdyby nic się nie wydarzyło, pewnie przez kolejne
dziesięć lat, znaczenie tej piosenki dla mnie nie uległoby jakiejś zmianie.
Pozostałoby moje naiwne i nieskażone spojrzenie na życie. Wpływ takich przeżyć
można porównać do działania filtrów do obiektywów aparatów fotograficznych.
Filtr zniekształca obraz jaki dociera do kliszy/matrycy aparatu. Ten sam obraz,
w zależności od użytego filtru, może wyglądać zupełnie inaczej. My też
korzystamy na co dzień z takich filtrów, świadomie lub nie, ale korzystamy.
Dlatego, każdy człowiek potrafi spojrzeć na ten sam problem zupełnie inaczej, z
całkowicie innej strony i dostrzec w nim coś, czego ktoś inny nie potrafi.
Szkoda tylko, że tak często jesteśmy zmuszani do korzystania z 'jednego
słusznego' filtru narzuconego nam przez kogoś z góry.
W tym miejscu nie można nie wspomnieć o
obecnej formie szkolnictwa w Polsce. Narzuca się dzieciakom sztywne ramy, normy
myślenia ładnie nazywane kluczem odpowiedzi. Tylko po co? Żeby wszyscy myśleli
tak samo szablonowo? Żeby zabić indywidualizm w interpretacji? Przytoczony
powyżej przykład bardzo dobrze pokazuje, jak może się zmienić własna
interpretacja utworu pod wpływem różnych czynników, a to tylko mój przypadek.
Ludzi w tym kraju jest 38 milionów! I jakaś ich część myśli po swojemu (przynajmniej mam
taką nadzieję). Jest to dla mnie niezrozumiałe, dlaczego narzuca się wszystkim
tylko jedną właściwą interpretację. Dlaczego nie możemy odczytać wiersza na
swój własny, osobisty sposób? Jak dla mnie sztuka polega na tym, że możemy dopatrywać
się w niej tego, czego sami poszukujemy, że jest ona niejednoznaczna, posiada
wiele twarzy. Można na nią spoglądać przez różne filtry, a każdy zobaczy coś
innego, coś niepowtarzalnego. Nieważne czy jest to piosenka, wiersz, obraz czy rzeźba ważne, że
dostarcza odbiorcy tego, czego w niej poszukuje. Rolą sztuki jest dostarczanie
emocji, ale ich odcień powinien zależeć od odbiorcy, bo wtedy są one
najsilniejsze. Zawsze najbardziej zapadały mi w pamięci utwory, które mogłem
zinterpretować na własny sposób i odnieść je do samego siebie czy swojej
sytuacji. Utożsamiam się wtedy z tekstem oraz z jego autorem, wydaje się on być dla mnie bliski. I mam to gdzieś, że mój tok pojmowania znacznie odbiega
od kanonu, że ja myślę inaczej, 'źle'. To nie jest gra o wyniku
zero-jedynkowym - dobrze lub źle. To jest gra o nieskończonej liczbie
wyników, a każdy kto doszedł do własnego rozwiązania jest zwycięzcą. Bo co
jeśli to ONI myślą źle, a ja dobrze? Niemożliwe? W takim razie na koniec
zachęcam do przeczytania tych artykułów: [1] [2]. Ja pozostawiam je bez
komentarza.
Kat - Łza dla cieniów minionych
Słuchałem tego utworu pewnego dnia nagle zadzwonił telefon ze szpitala że zmarła moja mama, jak że ten tekst pasował wtedy do mnie aż wytatułowałem sobie refren utworu na przedramieniu : Okręt mój płynie dalej gdzieś tam , serce choć popękane chce bić
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro
Usuń