wtorek, 14 maja 2013

Łza dla cieniów minionych

Postrzeganie otaczającego nas świata zmienia się nie tylko wraz z wiekiem, ale także ze zdobytym doświadczeniem. Śmiem nawet stwierdzić, że te doświadczenie ma większy wpływ na naszą percepcję, aniżeli sam upływający czas. Zakładając czysto hipotetycznie, że ktoś przeżyłby wiele lat, ale nie doświadczyłby niczego istotnego, a jego życie składało się wyłącznie z czynności jedzenia, picia i spania, to czy posiadałby by on własną perspektywę? Jakąś na pewno, byłaby ona bardzo 'czysta', obiektywna i nieskażona własnymi przeżyciami. Ale to właśnie one kształtują sposób, w jaki patrzymy na świat. Są to swojego rodzaju filtry, które sprawiają, że każdy człowiek spogląda na tą samą rzecz w zupełnie inny sposób, po swojemu. To, w jaki sposób patrzymy na świat, może się zmieniać gdy tylko doświadczymy czegoś nowego, istotnego, co sprawi, że nasz sposób myślenia nie będzie już taki sam jak wcześniej. I nie jest to, w żaden sposób, zależne od naszego wieku. Przytrafić się to może każdemu w dowolnym momencie, zazwyczaj w tym najbardziej nieoczekiwanym. 

Takie wnioski przyniosła mi piosenka, którą znam i uwielbiam od wielu lat, ale nie słuchałem jej już od dawna. Piękna ballada polskiej trashmetalowej legendy KAT zatytułowana "Łza dla cieniów minionych". Tekstu piosenki słuchałem wielokrotnie i to w różnych okresach swego życia. Najpierw jako nastoletni buntownik, później jako wesoły student, aż wreszcie jako mniej lub bardziej poważny mąż. W każdym z tym rozdziałów odczytywałem jej tekst w jeden i ten sam sposób. Niezależnie od tego czy miałem szesnaście, dwadzieścia dwa czy dwadzieścia sześć lat. Zawsze interpretowałem ją, jako smutny tekst prawiący o rozstaniu z ukochaną kobietą, która odeszła z jakiegoś powodu. W zasadzie obecnie odczytuję go bardzo podobnie, a zarazem całkiem odmiennie, i wszystko to przez jedną zasadniczą różnicę. Kiedyś sądziłem, że te odejście wiązało się z rozstaniem, takim bolesnym, ale jakże nierzadkim w dzisiejszych czasach rozstaniem dwojga ludzi, spowodowanym choćby kłótnią, zdradą czy innym zajściem. Gdy ostatnio ponownie usłyszałem ten tekst od razu wiedziałem, że on jest o czymś zupełnie innym, tak jakbym słuchał zupełnie innej piosenki. Owszem jest o rozstaniu, ale tym najgorszym, tym ostatecznym, którego w żaden sposób nie można cofnąć. Kiedyś w jej słowach doszukiwałem się zbyt głębokiej przenośni, jakiegoś ukrytego znaczenia. Uważałem, że owe zdarzanie było na tyle bolesne dla autora, iż musiał użyć tak mrocznych porównań. I choć teraz słów takich jak: "Na wpół lodowata dłoń, zimne Twe usta, A jeszcze niedawno ogień tlił..." nie jestem w stanie odnieść do niczego innego jak do śmierci, kiedyś to potrafiłem. Było tak, ponieważ kwestia śmierci kogoś bliskiego była mi obca. Znaczenie utworu dostosowywałem do tego, co już doświadczyłem, dlatego znacznie łatwiej było mi go zrozumieć jako utwór o rozstaniu.

Dziś nie pozostawia mi on żadnych złudzeń. Wystarczyło jedno, bardzo nieprzyjemne życiowe doświadczenie, żeby nastąpiła silna i nieodwracalna zmiana w postrzeganiu świata. Wiek nie ma tu żadnego znaczenia, tylko przeżycia. Gdyby nic się nie wydarzyło, pewnie przez kolejne dziesięć lat, znaczenie tej piosenki dla mnie nie uległoby jakiejś zmianie. Pozostałoby moje naiwne i nieskażone spojrzenie na życie. Wpływ takich przeżyć można porównać do działania filtrów do obiektywów aparatów fotograficznych. Filtr zniekształca obraz jaki dociera do kliszy/matrycy aparatu. Ten sam obraz, w zależności od użytego filtru, może wyglądać zupełnie inaczej. My też korzystamy na co dzień z takich filtrów, świadomie lub nie, ale korzystamy. Dlatego, każdy człowiek potrafi spojrzeć na ten sam problem zupełnie inaczej, z całkowicie innej strony i dostrzec w nim coś, czego ktoś inny nie potrafi. Szkoda tylko, że tak często jesteśmy zmuszani do korzystania z 'jednego słusznego' filtru narzuconego nam przez kogoś z góry.

W tym miejscu nie można nie wspomnieć o obecnej formie szkolnictwa w Polsce. Narzuca się dzieciakom sztywne ramy, normy myślenia ładnie nazywane kluczem odpowiedzi. Tylko po co? Żeby wszyscy myśleli tak samo szablonowo? Żeby zabić indywidualizm w interpretacji? Przytoczony powyżej przykład bardzo dobrze pokazuje, jak może się zmienić własna interpretacja utworu pod wpływem różnych czynników, a to tylko mój przypadek. Ludzi w tym kraju jest 38 milionów! I jakaś ich część myśli po swojemu (przynajmniej mam taką nadzieję). Jest to dla mnie niezrozumiałe, dlaczego narzuca się wszystkim tylko jedną właściwą interpretację. Dlaczego nie możemy odczytać wiersza na swój własny, osobisty sposób? Jak dla mnie sztuka polega na tym, że możemy dopatrywać się w niej tego, czego sami poszukujemy, że jest ona niejednoznaczna, posiada wiele twarzy. Można na nią spoglądać przez różne filtry, a każdy zobaczy coś innego, coś niepowtarzalnego. Nieważne czy jest to piosenka, wiersz, obraz czy rzeźba ważne, że dostarcza odbiorcy tego, czego w niej poszukuje. Rolą sztuki jest dostarczanie emocji, ale ich odcień powinien zależeć od odbiorcy, bo wtedy są one najsilniejsze. Zawsze najbardziej zapadały mi w pamięci utwory, które mogłem zinterpretować na własny sposób i odnieść je do samego siebie czy swojej sytuacji. Utożsamiam się wtedy z tekstem oraz z jego autorem, wydaje się on być dla mnie bliski. I mam to gdzieś, że mój tok pojmowania znacznie odbiega od kanonu, że ja myślę inaczej, 'źle'. To nie jest gra o wyniku zero-jedynkowym - dobrze lub źle. To jest gra o nieskończonej liczbie wyników, a każdy kto doszedł do własnego rozwiązania jest zwycięzcą. Bo co jeśli to ONI myślą źle, a ja dobrze? Niemożliwe? W takim razie na koniec zachęcam do przeczytania tych artykułów: [1] [2]. Ja pozostawiam je bez komentarza. 



Kat - Łza dla cieniów minionych

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz