niedziela, 7 lipca 2013

7.7.13

Ilość zmian, jakie zaszły (a właściwie ciągle zachodzą) w ostatnich tygodniach przerosła chyba wszystko, co wydarzyło się w przeciągu wcześniejszych miesięcy. I jest mi z tym dobrze, a nawet bardzo dobrze. Dopiero teraz można poczuć, z dawana oczekiwany, powiew Wiatru Zmian, o którym śpiewali Scorpionsi. Ale o tym jeszcze napiszę i to chyba całkiem niedługo. Jednak dziś jest dzień, który skłania mnie do nieco głębszej refleksji na pewien gryzący od kilku miesięcy i wciąż niezamknięty temat. Dokładnie sześć lat temu w deszczowe, sobotnie popołudnie podejmowałem krok, który miał bardzo wiele zmienić w moim życiu (a właściwie naszym, bo od tego dnia już nic nie było moje - twoje, ale nasze). I zmieniło, w jakże typowo ironiczny dla życia sposób. Całkowicie nie tak jak to zaplanowałem. Życie w małżeństwie miało swoje dobre i złe strony, ale nie zamierzam teraz tego oceniać. Nie po tym wszystkim, co się wydarzyło. Teraz raczej skupiam się na tych dobrych chwilach. Na szczęście tak to już jest, że w pamięci pozostają tylko te dobre momenty, a o tych złych szybko się zapomina i jeszcze szybciej wybacza.

Z dniem dzisiejszym chciałem zamknąć ten rozdział i pogodzić się ze wszystkim, ale coś mi w tym przeszkadza. Jest jeszcze za wcześnie, żeby pogodzić się z tak wielką stratą. W głowie tli się jakaś natrętna i niespokojna myśli, która nie pozwala zapomnieć i nakazuje coś jeszcze zrobić. Pożegnać się w jakiś bardziej znaczący, symboliczny, a przede wszystkim, nieszablonowy i nieschematyczny sposób. Dokładnie tak, jaka była Aga. Dlatego muszę zrobić coś więcej (i wiem już co!), ale potrzebuję też więcej czasu. Dokładnie jednego roku, dodając do tej całej symboliki jeszcze jedną, już czwartą siódemkę, oby tym razem szczęśliwą. Dlatego dziś nie zamykam niczego, nie żegnam się jeszcze ostatecznie i za nic w świecie nie godzę się z takim "darem" losu. Nie zanim tego nie wykonam. Jak na ironie (którą to, nie wiem, już nie liczę) pasują mi tu słowa z piosenki Unforgiven II w wykonaniu Metallici: "I take this key/And I bury it in you/Because you're unforgiven, too". Ironię, bo jeżeli istniał jakikolwiek kawałek, o którym mogliśmy powiedzieć, że był naszą piosenką, to jest właśnie Unforgiven II. 

Jednak, żeby upamiętnić dzisiejszą rocznicę postanowiłem zebrać i zaprezentować jeszcze kilka innych pamiątek muzycznych. Tych parę utworów, które zawsze będą mi się z Nią kojarzyć. Do części z nich wspomnienia sięgają nawet jedenastu lat (a to spory kawał czasu). Mam nadzieję, że poniższe utwory przywołają dobre skojarzenia nie tylko u mnie.


Kult - Celina


Parafraza - Energia


Hey - Ja, sowa


The Analogs - Błękitne hełmy


Kaya & Bregovic - Byłam różą


Him - Join Me



The Pretty Reckless - Make Me Wanna Die [Mass Effect video]


Metallica - Unforgiven II


GUS - Don't Fear the Reaper